Wygląd to nie wszystko
O tym, że ludzie muszą o siebie dbać trąbi się na prawo i lewo. Jednakże w gąszczu informacji można także natknąć się na te, które nawołują do skorzystania z nowych usług medycyny estetycznej, gdzie pacjentki, dajmy na to, wstrzykują sobie botoks i to w niezalecanych dawkach, a nadmiarowych. Oczywiście, nie ma nic złego w korzystaniu z oferty takich punktów , jednakże często ta cienka granica zaciera się. Mowa o sytuacjach, w którym to wykonuje się zabiegi, które wręcz oszpecają kobiety, będącymi już naturalnie pięknymi. Jasne, że każdy decyduje o swoim życiu i jeśli ma się czuć lepiej po wypełnieniu zmarszczek, to droga wolna i nie jest to powód do linczu. Gorzej jeśli oferty takie uderzają w poczucie własnej wartości pacjentki, która podobnych zabiegów wykonała już dużo, a kolejna nowość zachęca ją do spróbowania czegoś, co niekoniecznie musi wyjść jej na zdrowie. Kiedy jednak dochodzi o sytuacji, w której rzekomy specjalista wręcz zachęca kobiety do poprawienia czegoś w swoim ciele, co ani nie jest wymagane, a co gorsza niewskazane, to jednak coś jest nie tak. Zdrowie takich klientek jest wówczas narażone, a klientki z niską samooceną mimo wszystko będą chciały dokonać zmian, tak aby dążyć do aktualnego kanonu piękna narzucanego przez społeczeństwo. Żeby była jasność – każdy postępuje wedle własnego sumienia i zaspokaja te potrzeby, które uważa za stosowne. Jednak warto przede wszystkim mieć na uwadze ludzi, a dopiero później pieniądze, czy to np. jakiś prestiż. Zwłaszcza jeśli to punkt, który dobro kobiety ma w głębokim poważaniu, a dla pracowników i szefostwa liczy się zysk. Warto takim praktykom jawnie się sprzeciwiać. Jeśli na coś daje się przyzwolenie, to z czasem staje się to normą, a nieświadome społeczeństwo zaczyna narzucać presję, która bywa zabójcza.
A gdyby tak…
A gdyby tak przedstawicielki płci pięknej dbały o siebie nie z zewnątrz, a od środka? Co by się wtedy stało? Gdybyśmy akceptowały siebie takimi jakimi jesteśmy obecnie, a nie jedynie takimi jakie byłyśmy lata temu? Zanim pojawiły się zmarszczki, rozstępy i wszystkie te „wady”, które w ostatecznym rozrachunku nawet nie mają w życiu znaczenia. Warto pomyśleć nad tym, jak chciałybyśmy czuć się za wiele lat, na łożu śmierci – szczęśliwe, że robiłyśmy, co chciałyśmy bez niepotrzebnego zadowalania społeczeństwa i wpisywania się w chory kanon piękna pod płaszczykiem poprawiania swojej samooceny, czy może „zrobione” od stóp do głów, mając poczucie, że ciężko zarobione pieniądze wydałyśmy w tych celach zamiast np. inwestować w swój rozwój psychoduchowy, mając wiele zwiedzonych pięknych miejsc na koncie, z ludźmi, którzy nas szanują, czy to ze zmarszczkami, czy bez? Przykre jest to, że kobiety nieraz czują, że muszą być idealnymi matkami, córkami, kochankami, żonami i powstaje pytanie: w imię czego? Życie nie jest po to, aby być idealną, a autentyczną, piszącą swoją historię, która nie będzie miała takiego znaczenia jak będziemy żyć pod czyjeś dyktando, czy goniąc za perfekcją, która nawet nie istnieje. Warto się zastanowić w co inwestujemy swoją energię i czas, bo zdrowie mamy jedno, a piękno tak czy siak przemija. Chyba, że mowa o tym wewnętrznym, to ono nigdy nie przemija.
Najnowsze komentarze